Bursa Kent Meydanı z widokiem na góry |
Poniedziałek zaczął się dość leniwie. I tak od jednej czynności do drugiej... z domu wyszłam dopiero po drugim śpiewaniu muezina. Czyli o której? Po 12 a nawet bliżej 1 popołudniu. W naszej pięknej Polsze czas liczy się na pianie kura, a tu na śpiew muezina...
Bursa Kent Meydanı z widokiem na góry |
Cel na dziś: Trafić do dwóch centrów handlowych Kent Meydanı i Zafer Plaza, a na koniec do domu... Wcale nie przesadzam. Powrót do domu albo do hotelu w Turcji wcale nie musi być taki prosty. Dlaczego?
- uliczki zazwyczaj są bardzo ciasne i wszystkie są takie same
- budynki zazwyczaj są takie same
- nazwy ulic nic nie mówią, tylko mylą, tak samo jak nazwy sklepów
Zanim wyszłam dokładnie prześledziłam google maps i nauczyłam się nazw ulic w okolicach których mieszkam:
- Altıparmak Cadde - ulica sześciu palców
- Değirmen Sokak - uliczka młyńska
i poszłam.
W trakcie mojej wyprawy zgłodniałam. Na szczęście centra handlowe wyglądają tak samo. Kent Meydanı nie różni się niczym. Sklepy, sklepy, sklepy, a na najwyższych dwóch poziomach kino, bary i restauracje; McDonald's, KFC, Burger King (u nas już zapomniany) i lokalne kebab bary. Jako miłośniczka lokalnej kuchni oczywiście wybrałam jakąś lokalną sieciówkę. Za ladą starszy i bardzo pyzaty pan, który oczywiście po angielsku mówi tylko "NO" i młodszy, który potrafił przynajmniej mnie zrozumieć i powiedzieć "Please, sit down". Zamówiłam kebab, fryteczki i oczywiście Ayran. Czym jest Ayran? Ayran (czyt. ajran) jest regionalnym przysmakiem, wydaje mi się, że regionalnym w sensie bliski wschód. Co do składu to mieszanka jogurtu i kefiru, w rezultacie mamy słony napój o konsystencji trochę gęstszej niż mleko. Wspaniale gasi pragnienie, w szczególności w połączeniu z ostrą potrawą mięsną. Można go kupić wszędzie nawet na ulicznych stoiskach z zimną wodą, w sklepach tak jak nasze jogurty.
Ciekawostka !!! Jogurt jako słowo i produkt pochodzi z Turcji - Yoğurt - teraz, ya-urt - kiedyś (kwaśne mleko).
Szalona reporterka |
W drodze powrotnej czas na kolejną przygodę. Postanowiłam skorzystać ze sprawdzonego sposobu uczenia się języków obcych i zapisywać wszystkie nowe słówka w notesiku, a następnie w domu je tłumaczyć i powtarzać. Do tego celu potrzeba notesika i długopisika. Znalazłam sklep, który wyglądał trochę lepiej niż wszystkie inne. Przeszukałam stoisko z notesami i zeszytami, nie znajdując bir şey yok (nic) poniżej 10 TL. Hay Allah! żeby za notes wielkości A5 płacić 20 PLN! Trzeba zapyta! Kiedy zaczęłam mówić do pewnej bayan - pani, ona po prostu odwróciła się i zaczęła wołać, kogoś kto mówi po angielsku, to taki standard tutaj. Przybiegł bay - pan, który po angielsku potrafił powiedzieć, że on nie zna angielskiego... Czemu mnie to nie dziwi... Poddałam się i poszłam do kasy. A tam... notesy mniej designerskie od tego, który trzymam w dłoni za jedyne 1,5 TL - 3 PLN. Z uśmiechem oddałam bay drogi notes i dumna pokazałam mu cenę. Posmutniał biedak, ale wytłumaczył kasjerce, że ma mnie policzyć. Rachunek wyniósł 3,30 TL. Ja dałam 10 TL w banknocie, a kasjerka wydała mi do 5. Zaraz, Zaraz! Jeszcze raz! Rachunek wyniósł 3,30 TL. Ja dałam 10 TL w banknocie, a kasjerka wydała mi do 5. Hola! Hola! Mościa Panno! Trzymając dłoń wypełnioną monetami ciągle w górze, żeby nie było podejrzeń, zakrzyknęłam: Beş daha! - jeszcze pięć. Bayan była mocno zdziwiona, ale bez żadnego problemu położyła mi na dłoni banknot 5 TL.
Wróciłam do domu i zmotywowana wydarzeniami dnia, zaczęłam uzupełniać notesik słówkami, które znam i których powinnam się nauczyć w najbliższym czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz