Trochę to straszne, trochę to smutne, a trochę zabawne, do czego doprowadziła globalizacji Bożego Narodzenia na całym świecie.
Co roku okres przedświąteczny przypomina wyścig centrów handlowych, które prześcigają się, które pierwsze wystawi towary świąteczne na sprzedaż i które szybciej i ładniej udekoruje budynek. I kiedy tylko, że sklepów zniknął znicze i chryzantemy, a czasem nawet wcześniej pojawiają się sie choinki, bombki, świecidełka, śpiewające mikołaje i cały ten bezpłciowy stragan. A wszystko po to żeby sprzedaż była większa niż w zeszłym roku, żeby konsument zdąrzyl kupić więcej prezentów przed świętami, żeby zamknąć rok dobrym wynikiem finansowym. I tak kreci sie ta machina marketingowa, a my wyglądamy jak te chomiki w kółeczku – im szybciej biegniemy tym szybciej napędzamy ten wehikuł, ale żebyśmy byli przez to bliżej celu… nie sadze.
Nie będę ściemniać, że mnie tez to nie urzekło w pewnym momencie, ale zauważyłam różnice po wyjeździe do Anglii… tak… emigracja… To najlepsze lekarstwo, jeżeli święta przestały Was cieszyć a zamieniły sie w koszmar nocy letniej. Pamiętam jak w Anglii zaczęło robić się zimowo, a w centrach handlowych świątecznie, a ja w swoim pokoiku i jedyne czym się karmiłam to wspomnienia poprzednich lat. Potem juz nawet gotowanie uszek albo ubieranie choinki ma inny smak. A po przyjeździe najważniejsze staje się to, że kolejny raz wszyscy zasiada do wigilijnego stołu w niezmienionym składzie, żeby pogadać o tym jak to drzewiej bywało. W Boże Narodzenie po raz kolejny obejrzymy Kevina albo Sami swoi, podelektujemy sie dobrym winem z taty kolekcji, ktoremu zawsze towarzyszy ser pleśniowy. W cieple z lodówka pełną pyszności i migającymi światełkami spędzimy białe Boże Narodzenie.
Zamiast wymyślnych i nieprzydatnych prezentów – książki, a zamiast imprez na 50 osób - odwiedziny u najbliższych, albo cieple zacisze domowe. Takie są właśnie moje święta.
Pobyt w Anglii dał mi do myślenia, ale dopiero Turcja pokazała mi pewne absurdy. Dekoracje świąteczne w kraju muzułmańskim? Reklamy w radio z melodią Jingle Bells? Czerwone mikołaje, złote dzwoneczki? Tylko stajenki przed ratuszem brak.
Najzabawniejsze jest to, że my tak naprawdę nie mamy nic w zamian na Ramadan i Kurban Bayrami. Dlaczego? Bo te dwa święta są o byciu z rodzina i dzieleniu się tym, co mam z bliskimi i biednymi, w myśl jednej z zasad wiary – jałmużna. Nawet przygotowywane potrawy są takie jak na codzień. Prawdopodobnie nawet niewiele osób nie-muzułman wie jakie święta obchodzi sie w świecie islamu i jak wyglądają takie święta, natomiast prawdopodobnie cały świat wie o Bożym Narodzeniu. Dlaczego? Bo to dobry chwyt marketingowy, żeby cos sprzedać.
Nie można wszystkiego uogólniać, nie wszystkie miejsca i ozdoby są świąteczne, czasem to kwestia samego Nowego Roku. W Turcji jest zwyczaj dawania prezentów na Nowy Rok. I cały ten szał, który teraz jest w centrach handlowych to wyprzedaże na koniec roku i gorączka prezentowa. Co nie zmienia faktu, że i tak czuję się trochę absurdalnie kiedy widzę mikołaje na wystawach i migające dekoracje…
o proszę... choineczka do kupienia |
a to Zafer Plaza |
_______________________________________________________________
Teraz trochę o pogodzie…
Ktoś mi zazdrościł ciepła… Mówiłam, że i mi wyłączą. I wyłączyli w ostatni piątek.
Jak wychodziłam do pracy było 17 stopni i kropił deszcz, a jak dojechałam do pracy temperatura spadła do 5 a za oknem sypał śnieg coraz gęstszy coraz gęstszy. A ja w balerinach i jesiennym płaszczyku. Po pracy pojechałam kupić botki (na szczęście jest Deichmann i w miarę dobre buty za 50 TL). A kiedy kolejnego dnia jechaliśmy z G do Stambułu, tereny poza miastem były cale pokryte około 10 cm śniegu. W samym Stambule Bosfor zamknięty dla żeglugi, sztorm i śnieg z deszczem. A kolejnego dnia słońce. Dziś natomiast jest 0 stopni a za oknem tak jak na zdjęciach.
Ktoś mi zazdrościł ciepła… Mówiłam, że i mi wyłączą. I wyłączyli w ostatni piątek.
Jak wychodziłam do pracy było 17 stopni i kropił deszcz, a jak dojechałam do pracy temperatura spadła do 5 a za oknem sypał śnieg coraz gęstszy coraz gęstszy. A ja w balerinach i jesiennym płaszczyku. Po pracy pojechałam kupić botki (na szczęście jest Deichmann i w miarę dobre buty za 50 TL). A kiedy kolejnego dnia jechaliśmy z G do Stambułu, tereny poza miastem były cale pokryte około 10 cm śniegu. W samym Stambule Bosfor zamknięty dla żeglugi, sztorm i śnieg z deszczem. A kolejnego dnia słońce. Dziś natomiast jest 0 stopni a za oknem tak jak na zdjęciach.
ja na promie... jak na dworcu w Kielcach :D |
a to już niedziela, tylko tak ładnie wyglądała |
a to już moja Bursa na wzgórzu, na prawdę wygląda ślicznie |
bielusieńko |
a to widok ode mnie z pracy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz