A miało być tak pięknie... Zima w ciepłych krajach i znów mnie los wyrolował. Na szczęście wczoraj zdążyłam kupić parasolkę, ale kaloszków już nie. Cały dzień pada deszcz, przelotnie to on nawet leje. Kiedy to piszę to nawet poważnie leje co słyszę na parapecie za oknem. I chociaż ludzie tu często zostawiają buty przed progiem i one sobie stoją na korytarzu, to ja jednak postanowiłam moją parasolkę zabrać do domu, bo jutro też będzie padać i niech ona przyda się mi.
Po dotarciu do pracy, E. z przerażeniem w oczach zapytał czy oglądałam prognozę pogody na nadchodzących kilka miesięcy, bo przecież zapowiadają zimę tysiąclecia!!! Hay Allah!!! przeraziłam się nie na żarty, ale zaraz poszłam po rozum do głowy:
- E., co to jest zima tysiąclecia? Ile będzie stopni i śniegu?
- A nawet -5 stopni i śnieg spadnie!!!
- Popatrz, popatrz, w Polsce było ostatnio -30 i w ciągu jednej nocy spadło co najmniej pół metra śniegu...
Ubawiłam wszystkich setnie, ale jeden starszy Pan powiedział, że nie wierzy. I wcale mu się nie dziwie, bo ja też bym nie uwierzyła, gdybym nie zobaczyła.
Czas brać się do pracy... A dziś się nauczyłam na prawdę sporo. Cały czas poznaję proces od zamówienia do dostarczenia towaru do nabywcy. Zaglądam w coraz więcej kątów i na coraz to inne biurka i jeszcze w coraz inne programy w komputerze. Dziś na przykład wystawiłam pierwszą proformę i wygenerowałam list załadunkowy. Pięknie to wszystko funkcjonuje i każda osoba ma inną działkę do zrobienia.
Nawet Abla jest niezbędna w takiej firmie. Co robi Abla? Abla - to "starsza siostra" i tak wszyscy zwracają się do niej jeżeli są młodsi. Zadaniem Abli jest:
- sprzątanie całej firmy
- w naszej firmie podaje obiad, który zamawiany jest z restauracji, w niektórych firmach dodatkowo gotuje ten obiad i podwieczorki
- najważniejszym zadaniem Abli jest podawanie herbaty w tulipanowych szklaneczkach i tureckiej kawy w filiżaneczkach w towarzystwie szklanki wody.
Można myśleć, że przecież takie podawanie herbaty to nic ciężkiego do zrobienia. Ale nie w Turcji... Herbata i kawa mają tu specjalne znaczenie. Picie herbaty jest początkiem wszystkiego i końcem wszystkiego. Nawet przyjęcie zaręczynowe polega na zaparzeniu kawy i herbaty w tradycyjny tureckie sposób (o tym później, bo w przyszły tydzień wybieram się do Stambułu odwiedzić rodzinę G. - świeżo upieczone małżeństwo, więc będę miała wieści z pierwszej ręki). Targowanie w porządnym sklepie zaczyna się od herbaty. Dobry obiad w średniej restauracji kończy się podaniem herbaty, która jest wliczona w cenę posiłku. Wizyta gości w domu zaczyna się i kończy od podania herbaty albo kawy w zależności od upodobań.
W Turcji mnóstwo jest miejsc, gdzie od samego świtu rozstawione są stoliki na chodniku i można zjeść coś w stylu naszej drożdżówki ale na słono i wypić tulipanek herbaty. Przez cały dzień te miejsca serwują herbatę. A wygląda to tak, że cały czas po ulicach przemykają młodzi albo starszy panowie z tacą na haczykach i 5-6 szklaneczkami herbaty, biegną do sklepu po drugiej stronie ulicy, bo tam właśnie jest czas na herbatę. Kubki, szklanki i łyżeczki są podgrzewane ciepłą wodą, zanim naleje się do nich herbaty. A jak nie zrobiłam tego to Abla się skrzywiła, zabrała mi z ręki kubek odstawiła i podała nową herbatę prawidłowo przygotowaną.
Są tu specjalne czajniki i całe maszyny do parzenia herbaty i specjalne rondelki do gotowania kawy. To według mnie piękna kultura picia herbaty. I staram się ją kultywować. Jedyne co mi przeszkadza to to że ta herbata jest za mocna i przez to gorzka, więc muszę nauczyć się to powiedzieć i powiedzieć, żeby Abla lała mniej esencji a więcej wody. Jak się nauczyłam mówić, że jestem głodna to nakłada mi ekstra porcje lunchu.
Na koniec dodam, że G. nie pije w pracy "cay"... G. od dzisiaj pije "herbatę" i jest z tego dumna. Temat herbaty na pewno jeszcze nie raz pojawi się w kolejnych wpisach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz