I to też jest dzień o jedzeniu i TV. Tylko z tą różnicą, że już się nikomu nie chce ruszyć do lodówki, żeby cos przynieść, a w TV lecą powtórki powtórek.
|
pieczone kasztany też były |
Ja napiszę o nowinie, która mnie wprawiła w radość przeogromną – mianowicie moja imienniczka zrobiła pierwsze kroczki, jeszcze przed świętami, co prawda, ale to i tak pięknie. Zobaczcie, jaki piękny szkrab, będzie miał tato roboty a roboty kijem jak niunia podrośnie, bo się będą chłopcy pchać drzwiami i oknami.
|
mała Izunia z torebką dużej Izuni |
|
mała Izunia uwielbia swojego kotka...
...całkiem jak Elmirka z Animaniaków, nie wiem tylko czy kotek lubi ją tak samo... |
|
Izunia ze swoją odmienioną mamą - pozdrawiam Monia i przesyłam buziaki |
|
a to Izunia z "ciocią" Jenny |
Jak to mówią Święta Święta i po Świętach. Jeszcze tylko fryzjer i czas wracać do Bursy. Nie potrafię się odważyć na wizytę u fryzjera w Turcji. Wiem, że to nie ręka i że odrosną, ale to ja będę musiała chodzić z tym, co mi na głowie zrobią.
Zakupiłam śliwki w czekoladzie of course, miętowe landrynki dla mojego ulubieńca ze Stambułu, pomimo tego, że wina i tak nie dostałam i raczej nie dostanę. I jeszcze dwa 'wkłady' do zamrażarki (tu znaczące mrugniecie jednym okiem wszyscy wiemy, o jakie wkłady chodzi). Tylko pierogów dla G brak… Czeka nas wycieczka do Polonezkoy na ten obiad Bogów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz