Ten wpis jest dedykowany Elisabeth i jej rodzinie.
Bursa Mozaik Çalışma Grubu
Ostatni tydzień w Bursie zaczął się fatalnie. Wiadomości, które nadchodziły z Polski, przyprawiały mnie o mdłości, a ja sama bałam się pisać smsy. Coś mi jednak mówiło, że spotkanie w radzie miasta może odmienić moje życie w Bursie na długo i na dobre (pomimo tego, że już było dobrze). Więcej o samym spotkaniu we wpisie o Bursa Mozaik Çalışma Grubu. Na spotkaniu była też Elisabeth. Pierwsze wrażenie: spokojna, wyważona osoba, która siedziała przy końcu stołu, o prawdziwie amerykańskim uśmiechu, założycielka stowarzyszenia w Bursie, mama 4 dzieci i była nauczycielka angielskiego.
Kiedy wróciłam do domu na telefonie czekał na mnie sms i email na skrzynce od Elisabeth o tym, że nie zdążyła nas złapać po spotkaniu, ale że bardzo chciałaby nas zaprosić do stowarzyszenia. W ciągu jednej nocy wymieniłyśmy kilka maili i Elisabeth zmieniła się w naprawdę bliską mi osobę. Jest młoda i ambitna, nie boi się życia i wie jak czerpać z niego radość. Po przyjeździe do Bursy założyła międzynarodowe stowarzyszenie zrzeszające kobiety w Bursie, czyli BIWA.
Coffee
We wtorki BIWA organizuje spotkania przy kawie. Elisabeth naprawdę zależało, żebym na to spotkanie przyszła. Kiedy do mnie zadzwoniła nie byłam w stanie rozmawiać o kawie, ani tym bardziej porozmawiać z nową klubowiczką, która jest Polką. Kiedy powiedziałam Elisabeth co jest "nie tak", ona tylko zapytała czy może mi jakoś pomóc i w zasadzie mogła mi pomóc… Mogła zająć mi czas, żebym nie wpatrywała się w telefon oczekując na smsa. Poprosiłam o spotkanie następnego dnia i Elisabeth zaprosiła mnie do siebie, umawiając mnie najpierw na spotkanie z Debrą, żoną pastora kościoła protestanckiego w Bursie.
I have guest room… with bathroom
Kiedy Elisabeth i jej dzieciaki zobaczyli w jakim "opłakanym" jestem stanie, zaprosili mnie do siebie do domu na noc i kolejny dzień aż do momentu wyjazdu z Bursy do Stambułu. Opierałam się, bo to było znacznie za dużo ile mogłam przyjąć, a Elisabeth przekonywała: Mam pokój gościnny… z łazienką. Dałam się przekonać tylko ze względu na potencjalną imprezę i dziki tłum ludzi w mieszkaniu, w którym mieszkałam. Elisabeth zaoferowała mi kojący spokój i ciszę oraz zajęcie dla myśli. Jej dom w dzielnicy apartamentów to prawdziwy azyl dla całej 6 osobowej rodziny. Najpierw spędziłyśmy bardzo miły wieczór przy kurczaku curry, czekoladowym cieście i herbacie, gaworząc o życiu, dzieciach, małżeństwie, Bursie, jej problemach związanych z życiem w Turcji, moich przygodach w Anglii i o tym jak poznałam G. A następnego dnia Elisabeth wprowadziła mnie w plan dnia jej rodziny. Jej dzieci: Olivier, Martin, Madison i Gabriel znają płynnie 3 języki (może za wyjątkiem najmłodszego, który ma 2 lata): angielski, francuski i turecki, a najstarszy uczy się niemieckiego. Nie poznałam jej męża Nicolasa, który akurat był na konferencji. Elisabeth zabrała mnie i jej najmłodszego syna do domu stowarzyszenia BIWA, gdzie było miejsce do zabawy i czas na przekąskę. A kiedy wróciliśmy do domu na lunch, Gabriel chciał siedzieć tylko obok mnie i przekładał swoje jedzenie na mój talerz.
Ponieważ Madison miała umówioną wizytę u dentysty, a Elisabeth nie chciała, żebym siedziała w poczekalni i gapiła się w ścianę, więc podrzuciła mnie do swojej przyjaciółki Kate, która właśnie prowadziła zajęcia z patchworku. Na zajęciach zrobiłam "jojo" i zaprojektowałam kocyk dla dzieciaków, który mogłaby zrobić Kate na zajęciach w swojej szkole, a Elisabeth sprzedać pozyskując pieniądze na cele stowarzyszenia BIWA (projekt pokażę później).
Na koniec tego dnia w paralelnym świecie Bursy, Elisabeth pomogła mi zaplanować dalszą część powrotu do domu i zawiozła mnie na prom do Mudanyi, dokładnie tam gdzie jadłam mój pierwszy business lunch z klientami z Polski.
Gabriel keeps asking about you…
…takiego smsa dostałam od Elisabeth, kiedy już wylądowałam w Polsce. I jak tu nie wierzyć w jakąś siłę wyższą, która mnie wypchnęła z domu i wysłała na spotkanie z przedstawicielką rady miasta. Mam nadzieję spotkać tę niesamowitą rodzinkę zaraz po moim powrocie do Bursy, który planuję na około 20 listopada.
We wtorki BIWA organizuje spotkania przy kawie. Elisabeth naprawdę zależało, żebym na to spotkanie przyszła. Kiedy do mnie zadzwoniła nie byłam w stanie rozmawiać o kawie, ani tym bardziej porozmawiać z nową klubowiczką, która jest Polką. Kiedy powiedziałam Elisabeth co jest "nie tak", ona tylko zapytała czy może mi jakoś pomóc i w zasadzie mogła mi pomóc… Mogła zająć mi czas, żebym nie wpatrywała się w telefon oczekując na smsa. Poprosiłam o spotkanie następnego dnia i Elisabeth zaprosiła mnie do siebie, umawiając mnie najpierw na spotkanie z Debrą, żoną pastora kościoła protestanckiego w Bursie.
I have guest room… with bathroom
Kiedy Elisabeth i jej dzieciaki zobaczyli w jakim "opłakanym" jestem stanie, zaprosili mnie do siebie do domu na noc i kolejny dzień aż do momentu wyjazdu z Bursy do Stambułu. Opierałam się, bo to było znacznie za dużo ile mogłam przyjąć, a Elisabeth przekonywała: Mam pokój gościnny… z łazienką. Dałam się przekonać tylko ze względu na potencjalną imprezę i dziki tłum ludzi w mieszkaniu, w którym mieszkałam. Elisabeth zaoferowała mi kojący spokój i ciszę oraz zajęcie dla myśli. Jej dom w dzielnicy apartamentów to prawdziwy azyl dla całej 6 osobowej rodziny. Najpierw spędziłyśmy bardzo miły wieczór przy kurczaku curry, czekoladowym cieście i herbacie, gaworząc o życiu, dzieciach, małżeństwie, Bursie, jej problemach związanych z życiem w Turcji, moich przygodach w Anglii i o tym jak poznałam G. A następnego dnia Elisabeth wprowadziła mnie w plan dnia jej rodziny. Jej dzieci: Olivier, Martin, Madison i Gabriel znają płynnie 3 języki (może za wyjątkiem najmłodszego, który ma 2 lata): angielski, francuski i turecki, a najstarszy uczy się niemieckiego. Nie poznałam jej męża Nicolasa, który akurat był na konferencji. Elisabeth zabrała mnie i jej najmłodszego syna do domu stowarzyszenia BIWA, gdzie było miejsce do zabawy i czas na przekąskę. A kiedy wróciliśmy do domu na lunch, Gabriel chciał siedzieć tylko obok mnie i przekładał swoje jedzenie na mój talerz.
Ponieważ Madison miała umówioną wizytę u dentysty, a Elisabeth nie chciała, żebym siedziała w poczekalni i gapiła się w ścianę, więc podrzuciła mnie do swojej przyjaciółki Kate, która właśnie prowadziła zajęcia z patchworku. Na zajęciach zrobiłam "jojo" i zaprojektowałam kocyk dla dzieciaków, który mogłaby zrobić Kate na zajęciach w swojej szkole, a Elisabeth sprzedać pozyskując pieniądze na cele stowarzyszenia BIWA (projekt pokażę później).
Na koniec tego dnia w paralelnym świecie Bursy, Elisabeth pomogła mi zaplanować dalszą część powrotu do domu i zawiozła mnie na prom do Mudanyi, dokładnie tam gdzie jadłam mój pierwszy business lunch z klientami z Polski.
Gabriel keeps asking about you…
…takiego smsa dostałam od Elisabeth, kiedy już wylądowałam w Polsce. I jak tu nie wierzyć w jakąś siłę wyższą, która mnie wypchnęła z domu i wysłała na spotkanie z przedstawicielką rady miasta. Mam nadzieję spotkać tę niesamowitą rodzinkę zaraz po moim powrocie do Bursy, który planuję na około 20 listopada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz