- I danie: Wigilijny barszcz czerwony z Polski do tego tureckie "uszka" – mantı.
E spisała się na medal, barszcz był wyśmienity. A po przepis na manti zadzwoniliśmy do G mamy' a po kilku godzinach ona zadzwoniła do nas przypomnieć o czosnku i jogurcie do manti, prawda że miło? - II danie: rosyjskie bliny z dżemami zrobionymi przez mamę G
L przerosła samą siebie... bliny były "palce lizać", a do tego pekmezy mamy G. Bliny znikały szybciej niż L nadążała smażyć, nawet trudno było zrobić zdjęcie, bo każdy miał umazane dłonie.
- Zakąska: europejskie kanape, czyli koreczki
To już nasz stały repertuar. Nie da się pominąć koreczków w kraju świeżych oliwek, pastyrmy i przepysznego sera. - Deser: deser prosto z Belgii… Niebo w gębie…
AS spisała się na medal nic dodać - nic ująć
- tureckie i amerykańskie piwo - to domena mężczyzn
- belgijski likier czekoladowy - nieziemska słodycz
- polska i rosyjska wódka- niestety w tym przodujemy, ale żeby nie było jakiś komentarzy - Ci którzy mnie znają, wiedzą, że ja wolę miłe spotkania przy szklaneczce drinka, niż nasze staropolskie "gazowanie". Tak też było i tym razem, kulturalnie i przyjemnie w gronie przyjaciół i "polskiej mafii".
Do tego rozmowy o wszystkim od kultury, poprzez religię i politykę w doborowym towarzystwie. To jest to co tygrysy i Iza lubią najbardziej… Wspólne gotowanie jednoczy ludzi… Najdłużej w pamięci pozostanie mi scena dwóch mężczyzn spierających się o to kto pozmywa naczynia… Niestety nie miałam ani aparatu ani kamery, żeby utrwalić ten moment. Za to udało się utrwalić kilka innych. Wszystkie zdjęcia są pożyczone od AS albo L albo E. Niestety odkąd zaczęłam pojawiać się na zdjęciach to sama robię ich znacznie mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz