Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

piątek, 18 lutego 2011

"Hür Adam", czyli wolny człowiek

Trochę z opóźnieniem, ale lepiej późno niż wcale... Na początku stycznia do kin wszedł jeden z najgłośniejszych filmów tureckich. Przez 2 tygodnie wypracował sobie 2. pozycję w tureckim box office. O czym właściwie jest ten film?

Hür Adam opowiada historię Saida Nursî, który jest jedną z najważniejszych postaci religijnych współczesnego tureckiego islamu. Said jest nauczycielem (hoca, czyt. hodża - nauczyciel, mistrz), jednak zostaje z niej wydalony, za próby wprowadzania  zbyt daleko idących reform. Said bowiem wyszedł z pomysłem stworzenia szkół, które łączyłyby naukę i dokonania świeckie z religijnymi naukami islamu.

W swojej twrczości Said przechodzi przez trzy fazy: Stary Said, Nowy Said i Trzeci Said. Na jego twórczość skladają się listy do jego uczniów o wierze i filozofii religii zebrane w  "Risale-i Nur" (Listy światła, około 6000 stron). Film obrazuje życie Said od momentu kiedy zostaje wydalony z uczelni w Van i wysłany ze wschodu Turcji na zachód, okres kiedy nauczał, kiedy jego uczniowie byli ścigani i więzieni za przepisywanie i rozpowszechnianie jego listów.


Said Nursi żył w latach 1878 - 1960. A więc okres jego nauczania przypada na rok powstania Republiki Turcji w 1923 r. Dokładnie wtedy rodzi się Nowy Said w wiosce Barla. W 1928 roku alfabet arabski zostaje zastąpiony łacińskim, ale uczniowie Saida nadal powielają jego pisma w arabskiej transkrypcji. W filmie pokazana jest też żywa reakcja na sukcesywnie wprowadzane elementy westernizacji w Turcji. 1925 roku Mustafa Kemal Paşa (Atatürk - ojciec republiki) wprowadza przepisy nakazujące mężczyznom noszenie kapelusza, zamiast tradycyjnych nakryć głowy w postaci trapezowych czapeczek.


Politycznie Said Nursi popierał demokratów i ich spojrzenie w kierunku zachodu, NATO i CENTO. Uważał, że komunizm jest największym zagrożeniem. Korespondował z papieżem i patriarchą kościoła prawosławnego w celu zjednoczenia sił przeciwko komunizmowi i materializmowi.


Zmarł z wyczerpania po podróży do Urfy. Po jego śmierci w 1960 roku, po przewrocie politycznym, grupa żołnierzy otworzyła jego grób i pochowała go na nowo w nieznanym miejscu, aby uniknąć publicznego oddawania czci. Po latach poszukiwań grupa jego uczniów odnalazła grób i znów jego szczątki przeniesiono w miejsce, które znane jest tylko dwóm osobom. Kiedy jedna z nich umrze, druga powinna przekazać wiedzę jednej kolejnej osobie. Jako ciekawostka sam Said w listach pisał o tym, że nikt nie powinien wiedzieć gdzie jest jego grób.


Jeżeli chodzi o jakość wykonania, to jest dość uboga. Efekty specjalne - na zasadzie wycinania osób i wklejania na tle pięknego widoku ze szczytu skały - już nikogo nie zachwycają. Ale w tym filmie to nie to jest najważniejsze...Po końcowych napisach ludzie płakali.


W kinie obok nas siedziała wielopokoleniowa i wielodzietna religijna rodzina. Dla nich jak i dla większości na sali prawdopodobnie było to pierwsze, a może i ostatnie "wyjście do kina". Ludzie przyjeżdżali ze wsi i odległych miasteczek, aby zobaczyć film o Saidzie Nursim. W przerwie matka tej rodziny otworzyła torbę, a tam jajka gotowane, chleb, pomidory. Ja nie żartuję, ja próbuję oddać klimat sytuacji. Część dzieci siedziało w fotelach, a część pomiędzy fotelami na oparciach, trudno stwierdzić czy to z oszczędności, czy też z chęci zajęcia jak najmniejszej ilości miejsc, a może po prostu te najmłodsze wstęp mają za darmo.


Warto dodać, że na sali kinowej byłam jedną z dwóch kobiet, które nie miały zakrytej głowy. Więcej mogę śmiało stwierdzić, że jestem prawdopodobnie jedyną Polką, która ten film oglądała (odezwijcie się proszę, jeżeli jest nas więcej). Prawdopodobnie jestem też jedynie promilem oglądającym ten film z zagranicznym paszportem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz