Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

wtorek, 8 lutego 2011

Cumalıkızık, czyli śniadanie po wiejsku

Ostatni weekend to był piewszy naprawdę słoneczny, ciepły i niedepresyjny weekend w Bursie. Może specjalnie na moje urodziny, może na zaręczyny, nie wiem, ale zapowiadało się pięknie, więc na sobotę zaplanowaliśmy śniadanie w górskiej wiosce.

Nasi dobrzy znajomi zorganizowali transport i z samego rana pojechaliśmy do Cumalıkızık na słynne śniadania w wiejskich chatach z widokiem na dolinę, w której leży Bursa. Warto było... śniadanie przepyszne, widoki przepiękne, dzień zaliczony do udanych.


Cumalıkızık i my

E - ona tak zawsze jak nie dostanie zupy mercimek

a tutaj jedliśmy śniadanie


jeszcze tylko butki trzeba zdjąć przed progiem jak na turecki dom przystało...

...albo zapakować w szpitalne woreczki

bomba, prawdziwy krzyk mody...



prawdziwe sielsko anielsko


proszę wycieczki a tu wiejska baba robi gözleme
- taki naleśnik z białym serem albo mozarellą albo ziemniakami albo mięsem
oczywiście na słono

oczywiście do śniadania po turecku należy uciąść po turecku na podłodze

a to widok z okna

tak klimatycznie

zanim do jedzonka to należy odkazić rączki płynem alkoholowo-cytrynowym,
który każda szanująca się turecka kobita w torebce powinna mieć,
mam i ja, ma i E

- a do kogo Ty dzwonisz?
- I just call to say I love you...

i kto by pomyslał... my tu się śmiejemy, że Turcja zacofana
a tymczasem jak u nas gołębie pocztowe były, to tu już faksu używano...


jest i nasze śniadanie,
zdjęć gözleme nikt nie ma,
bo się wszyscy jedzeniem zajęli

późne rokokoko? nie, to styl tureckiej chaty, tylko te fotele mocno Ludwika przypominają

Cumalıkızık to bardzo wiejska wieś...

ujęcie wody... kiedyś ludzi, którzy zajmowali się budowaniem takich ujęć
cieszyli się ogromnym szacunkiem ludzi,
bo takie ujęcie służyło latami całym wsiom,
czy ktoś z nas teraz docenia pracowników wodociągów i kanalizacji?

tutaj czas się zatrzymał

więc może trochę dynamiki?


ponoć podczas jednego z najazdów na wieś,
cała ludność zgromadziła się pomiędzy tymi dwiema ścianami
i wróg ich nie znalazł


a tutaj troje "wieśniaków" prezentuje jak to wyglądało...
  
wiejski klimacik


jeszcze jeden klimacik

co weekend te babiny sterczą tutaj,
bo może przyjadą miastowe to i co kupią...
a pekmezy palce lizać

Jak już się najedliśmy i pospacerowaliśmy po wiosce, to postanowiliśmy udać się nad słynny wodospad, nie znając drogi i nie będąc przygotowanym na temperatury panujące w górach (czyt. ja - baleriny i wiosenny płaszczyk)...

moja mina wyraźnie wskazuje na to, że zostałam uprowadzona... białą hondą...

o numerach rejestracyjnych...


a za nami żółta Meggie

tak..., gdzieś tam jest wodospad...

a tutaj w piękny słoneczny dzień można zjeść śniadanie-obiad-kolację nad samą rzeczką

cudna pogoda była

ten mostek nie wygląda na najbardziej bezpieczny...

nie dziwne, skoro wszystkich tak z zimna rzuca...

cała nasza zgraja

a tu w szyku rozpierzchłym

kawa po turecku na rozgrzewkę


prawda, że ślicznie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz