Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Święta Bożego Narodzenia, cz. 2

Ja nie wiem jak u Was, ale ten dzień jest o jedzeniu i TV. To jest właśnie ten dzień, który się spędza z nosem w talerzu i przed telewizorem i to jest dla mnie naprawdę przyjemne. Nawet sałatka jarzynowa smakuje inaczej tego dnia. A mamy schab z sosem i ziemniaczkami to po prostu niebo w gębie.

W programie standardy takie jak Kevin czy Grizwaldowie, Grinch, Elf albo Niekończąca się opowieść, każdy marudzi, że znowu, a oglądalność nie spada. Najbardziej lubię trylogię w Święta Bożego Narodzenia, to jednak taki wzniosły film o bohaterach i jakoś nie da się go oglądać w normalny dzień. A ja chciałabym zwrócić uwagę na dwa filmy, które mnie poruszyły w te Święta: Stardust – Gwiezdny pył i Gladiator. Nie wiem czy widzieliście któryś z nich.

Stardust to bardzo lekki rodzinny film o spadającej gwieździe i trzech historiach splatających się z historią gwiazdy. Pierwszy wątek to 3 siostry czarownice, które potrzebują gwiazdy, aby móc odzyskać swój blask i piękno sprzed 200 lat. Drugi wątek to król, który umiera i wśród swoich 7 synów nie może znaleźć żadnego godnego odziedziczenia królestwa, jego naszyjnik strąca gwiazdę z nieba. Trzeci wątek to wątek Tristana i spadającej gwiazdy, którzy się w sobie zakochują. Przyjemne kino, dobra obsada, zabawne sceny. Dodam tylko, że film nakręcony jest na podstawie książki o tym samym tytule autorstwa Neila Gaimana. Poniżej trailer.




Gladiator to film, którego chyba nie muszę przedstawiać. Jest to historia Maximusa generała cesarstwa rzymskiego za czasów Marka Aureliusza, który swoim męstwem wsławił się na tyle, że umierający cesarz mianuje go swoim następcą i kontynuatorem swojej polityki. To rozzłościło Kommodusa – prawowitego następcę, na tyle, że mści się na Maximusie zabijając jego żonę i syna, jego samego również każe zabić. Ale nie udaje się, bo o czym byłby film. Film porusza kilka wątków, ale mnie zawsze porusza wątek miłości do rodziny. Maximus ma zawsze przy sobie malutka figurkę żony i syna (nie było jeszcze telefonów komórkowych a o iPhonach nikt nie marzył żeby moc przesyłać mmsy). W każdej chwili przez resztę filmu to, co robi jest podyktowane chęcią zemsty na oprawcy. Dopiero wtedy może w spokoju ducha odejść i spotkać ich 'tam, gdzie oni juz czekają na niego'. Ja nie wiem, ale ten film na mnie działa wręcz histerycznie a łzy leją się ciurkiem. I do tego ta muzyka, sami zobaczcie.





Chyba nie muszę mówić dlaczego tak bardzo lubię ten film...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz