Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Święta Bożego Narodzenia, cz. 1

Jestem kosmopolitką, bo jestem. Jestem obywatelką Europy, bo jestem. Ale wbrew wszelkim przekleństwom czynionym przez przeciwników UE i migracji, nie wyobrażam sobie innych Świąt Bożego Narodzenia niż te, które mam w domu co roku. Zapach choinki, smażonego karpia i czerwonego barszczu z grzybami to jednak niepowtarzalna atmosfera.

W tym roku zatęskniłam nawet za atmosferą w hipermarketach. Ja wiem, że wszystkich to denerwuje, bo świąteczne dekoracje i kolędy od Świąt Wszystkich Świętych to lekka przesada. Ale w Turcji nie ma ani piosenek świątecznych, ani śniegu za oknem, ani prawidłowej ideologii do ozdób świątecznych. Wiszą te Mikołaje, choinki, bombki, bo im wmówili, że to noworoczne ozdoby i nazwali zamiast Christmas to Noel… I szał zakupowy też jest, bo prezenty daje się na Nowy Rok. I szał wyprzedaży też jest, bo koniec roku. Więc prawie wszystko się zgadza, ale…

Jak mi napisała córka właściciela firmy, że po co ja do domu chcę jechać przecież tu też mogą być udane święta, no to mnie krew zalała. Bo ona była na takim spotkaniu jak była w Grecji i było tak miło… I nieważne, że nikt z moich klientów nie pracuje, ale przecież ja mogę robić co innego w tym czasie… Moje pytanie: co innego? Taka jest tu panuje mentalność…, ale o sposobie pracy i zarządzania w Turcji będzie już niedługo, bo jest o czym pisać.



widok z dworca w Bursie na Bursę, która rozpościera się u podnóża tej góry

Gemlik

minarecik

Yalova


prom



na Drugim Moście w Stambule

deser, a ja jak zwykle zapomniałam nazwy...

a to już Polska i podróż z Warszawy do Lublina






Do domu dotarłam w Wigilię rano. Choinka juz ubrana, większość potraw gotowa, pozostało mi tylko rozkoszować się atmosfera i cieszyć z pierwszej od miesiąca kąpieli w wannie (nie powiem… przyjemność to prawdziwa).

Jak tradycja każe raz Wigilia u nas, raz u babci, żeby było sprawiedliwie. Ten rok przypadł na babcię. Więc zanim pierwsza gwiazdka na niebie zaświeciła, spakowaliśmy karpia i słodkości z Turcji, żeby jeszcze zdąrzyć podłożyć prezent pod choinkę dla Bartusia i zjeść cukierki jak na prawdziwego Mikołaja przystało. 



choinka u dziadków

Bartek cieszy się z nart


Dzięki żonie mojego chrzestnego Uli na stole zawsze są tradycyjne potrawy i zawsze trzeba spróbować wszystkiego nie odkładając łyżki na stół, bo to przyniesie pomyślność w nowym roku. Najpierw opłatek: 



Kolęda na szczęście na zdrowie na ten nowy rok, żebyśmy byli weseli jak w niebie anieli, w nowym roku się spotkali i opłatkiem się łamali – tak się mówi u mnie. 
I przyznam szczerze, że długi czas to słyszałam od taty, babci, dziadka, ale nie zwracałam na to uwagi. Dopiero jak przestali mówić ten wierszyk, to mi go zabrakło i chodził mi po głowie już od miesiąca.

Najpierw barszcz czerwony z uszkami z grzybami, potem karp smażony z ziemniakami, potem pierogi z kapusta i grzybami polane olejem konopnym, kasza z sosem grzybowym i olejem, bigos, a potem albo w międzyczasie, jak kto chce, bo na stole śledzie, sałatka i inne postne pyszności, łącznie z kompotem z suszu. A na koniec herbata i coś słodkiego… - brzmi turecko, więc był czas na baklavę, helvę i cevizli sucuk. 



mmm barszczyk z uszkami

mmm karpik smażony

mmmmm pierogi z kapustą i grzybami


A po kolacji prezenty. A w zasadzie prezenty dla Bartka, bo… tylko on był grzeczny w tym roku.

Po powrocie do domu: pidżama, wygodna pozycja, jakieś filmidło i lampka wina z dobrym serem. Być może średnio religijnie, być może niezgodnie z tradycja, ale rodzinnie, ciepło i przyjemnie, a przede wszystkim razem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz