Nie potrafię napisać nic więcej... Dziś będzie autoplagiat z innego mojego bloga "in flagrante delicti", z 4 września 2010.
"Dziś jest sobota. Sobota jest tym szczególnym dniem, który pachnie i ma wygląd. Podobnie jak niedziela pachnie rosołem i potrawką z kurczaka, tak sobota pachnie szarlotką i plakiem samochodowym.
Sobota od zawsze kojarzy mi się z wyjazdem do domu babci i dziadka, gdzie moja mama przygotowywała szarlotkę z kruszonką, a w czasie kiedy szarlotka piekła się, moja mama kąpała mnie. Kiedy proces mycia moich długich do pasa włosów dobiegał końca, zawinięta w ręcznik lądowałam w pokoju z telewizorem obok mojego taty, który zawsze oglądał "Wielką Grę" z nieśmiertelną Stanisławą Ryster. Zapach szarlotki unosił się w całym domu i już nikt nie wyobrażał sobie innej kolacji niż porcja świeżego ciastka z ciepłym mlekiem prosto od krowy.
Z upływem czasu zmienił się też zapach i wygląd soboty. Miejsce wyjazdów do domu na wsi zajęły spotkania z rówieśnikami, a sobota zapachniała zupełnie inaczej. Ładna pogoda i plany na wieczór zaowocowały sobotnim myciem samochodu razem z tatem. I odkąd pamiętam to zawsze wyglądało tak samo: to samo miejsce, te same czynności, i ten sam zapach, a na koniec ten sam widok połyskującego w słońcu lakieru.
Dziś znów pojechaliśmy umyć samochody. I znów wszystko było tak samo, z kilkoma różnicami, plak był o zapachu cytrynowym, myliśmy dwa samochody: mój i jego, a ja tym razem byłam wszystkiego tego najzupełniej świadoma. I tak na prawdę tym razem efekt umytego samochodu nie był tak wartościowy jak samo mycie samochodu w towarzystwie mojego taty.
Ta świadomość przywołała pewne skojarzenie z zamieszczoną poniżej piosenką Kate Bush. Bardzo ją lubię i myślę że w piękny sposób oddaje relacje między mną a moim tatem, pomimo tego, że Kate Bush gra w teledysku syna.
Życzę miłego oglądania!
"
Dzisiejsza sobota pachniała szpitalem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz