Impreza była super… ale nie na tyle, żeby to zimno, które zapanowało w Bursie nie wygoniło nas z łóżek o nieludzkiej godzinie – 1 popołudniu. Wszyscy spotkaliśmy się w naszym saloniku opatuleni w bluzy albo koce. Bardzo szybko też okazało się, że jestem jedyną osobą, której udało się wziąć prysznic rano, bo właśnie odłączyli nam wodę z powodu awarii. To jeszcze warto wspomnieć o tym, że wczoraj zepsuła się pralka i stoi pełna wody. Pękł pasek, który przenosi napęd z silnika na bęben. Bosko… Więc siedzieliśmy jak kokony na sofach w salonie, popijając herbaty i kawy z 3 kubków i trzymając laptopy na kolanach, w końcu rozgrzana bateria to też źródło ciepła. Ktoś otworzył balkon, żeby zapalić, to ktoś inny podniósł krzyk, że zimno.
Od trzech dni w Bursie jest ponoć naprawdę wyjątkowo zimno jak na październik - 10 stopni i deszcz od czwartku. Chyba nigdy nie czuję takiej niesprawiedliwości życiowej jak w momencie, kiedy mam mokro w butach. Ten fakt potrafi zepsuć każdą radość, nawet baklava smakuje inaczej. Patrzę się na wszystkich wokół i myślę, że oni na pewno w tych butach mają sucho i ciepło. A oni wszyscy mają tak samo jak ja, bo przecież pada na wszystkich tak samo. Ale i tak myślę, że tylko ja mam mokre i zimne stopy, cóż za niesprawiedliwość!
W pewnym momencie naszego smętnego, zimnego i głodnego siedzenia, przez okno zajrzało słońce !!! Uratowani !!! mój ciepły polarowy koc od razu złapał temperaturę i już chce się żyć. Na twarzy L. zagościł uśmiech, a z kranu uderzył strumień wody… Pozostała jeszcze tylko pralka, którą naprawiliśmy wieczorem po zakupie, odpowiedniego paska. Tak… ta zima kiedyś musi minąć.
Te pogodowe przepychanki przypomniały mi wyjazd do Anglii. 17 września 2008 rok, w Lublinie deszcz, że kolarze Tour de Pologne zbuntowali się i nie dojechali do mety odcinka, w Krakowie na lotnisku deszcz, a w Liverpool piękna pogoda i ciepło. Przez kolejne 2 tygodnie w Polsce nie przestawało padać, a w Anglii było słonecznie i cały czas ponad 20 stopni. Pamiętam wycieczkę nad morze, gdzie pojechałam w samym sweterku w połowie października. I jeszcze pamiętam jak 24 stycznia 2009 pojechałam do Liverpool na wycieczkę w samym żakiecie. Potem były prawdziwie wiosenne wycieczki do Whitby i Windermere w marcu, kiedy w Polsce było jeszcze śnieżno i mroźno. Przed wyjazdem wszyscy ostrzegali mnie przed deszczowo-depresyjną Anglią, która okazała się naprawdę komfortowym miejscem, jeżeli chodzi pogodę.
Teraz jestem w Turcji. Owszem na początku było dość upalnie, ale teraz jest zimniej niż w Polsce!!! A przecież miałam być w ciepłym kraju. Od jutra ma być już około 15-20 stopni. Całość winy zwalam na teren górzysty w jakim się znajduję. Uludag – czyli "duża góra", naprawdę ochładza klimat i zmienia go, a do tego bliskie sąsiedztwo morza i dość wilgotne powietrze.
W Czytadłach i filmidłach znajdziecie link to dobrej strony, gdzie można sprawdzić pogodę chyba na całym świecie, a na pewno w Bursie.
Zimno zimnem, ale naprawdę boję się lata i obiecywanych 40 stopni. Na szczęście biuro jest klimatyzowane, a tam będę spędzać większość czas !!!
A na koniec piosenka z tytułu posta... Stary, dobry polski rok, aż miło.
Od trzech dni w Bursie jest ponoć naprawdę wyjątkowo zimno jak na październik - 10 stopni i deszcz od czwartku. Chyba nigdy nie czuję takiej niesprawiedliwości życiowej jak w momencie, kiedy mam mokro w butach. Ten fakt potrafi zepsuć każdą radość, nawet baklava smakuje inaczej. Patrzę się na wszystkich wokół i myślę, że oni na pewno w tych butach mają sucho i ciepło. A oni wszyscy mają tak samo jak ja, bo przecież pada na wszystkich tak samo. Ale i tak myślę, że tylko ja mam mokre i zimne stopy, cóż za niesprawiedliwość!
W pewnym momencie naszego smętnego, zimnego i głodnego siedzenia, przez okno zajrzało słońce !!! Uratowani !!! mój ciepły polarowy koc od razu złapał temperaturę i już chce się żyć. Na twarzy L. zagościł uśmiech, a z kranu uderzył strumień wody… Pozostała jeszcze tylko pralka, którą naprawiliśmy wieczorem po zakupie, odpowiedniego paska. Tak… ta zima kiedyś musi minąć.
Te pogodowe przepychanki przypomniały mi wyjazd do Anglii. 17 września 2008 rok, w Lublinie deszcz, że kolarze Tour de Pologne zbuntowali się i nie dojechali do mety odcinka, w Krakowie na lotnisku deszcz, a w Liverpool piękna pogoda i ciepło. Przez kolejne 2 tygodnie w Polsce nie przestawało padać, a w Anglii było słonecznie i cały czas ponad 20 stopni. Pamiętam wycieczkę nad morze, gdzie pojechałam w samym sweterku w połowie października. I jeszcze pamiętam jak 24 stycznia 2009 pojechałam do Liverpool na wycieczkę w samym żakiecie. Potem były prawdziwie wiosenne wycieczki do Whitby i Windermere w marcu, kiedy w Polsce było jeszcze śnieżno i mroźno. Przed wyjazdem wszyscy ostrzegali mnie przed deszczowo-depresyjną Anglią, która okazała się naprawdę komfortowym miejscem, jeżeli chodzi pogodę.
Teraz jestem w Turcji. Owszem na początku było dość upalnie, ale teraz jest zimniej niż w Polsce!!! A przecież miałam być w ciepłym kraju. Od jutra ma być już około 15-20 stopni. Całość winy zwalam na teren górzysty w jakim się znajduję. Uludag – czyli "duża góra", naprawdę ochładza klimat i zmienia go, a do tego bliskie sąsiedztwo morza i dość wilgotne powietrze.
W Czytadłach i filmidłach znajdziecie link to dobrej strony, gdzie można sprawdzić pogodę chyba na całym świecie, a na pewno w Bursie.
Zimno zimnem, ale naprawdę boję się lata i obiecywanych 40 stopni. Na szczęście biuro jest klimatyzowane, a tam będę spędzać większość czas !!!
A na koniec piosenka z tytułu posta... Stary, dobry polski rok, aż miło.
zazieleni się ....
OdpowiedzUsuńchleb w ustach zdąży się rozpłynąć...
rum rozgrzeje jeszcze krew....
to co nie pozmywane samo zmyje się.....
Jeszcze wszystko będzie możliwe....