Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

sobota, 23 października 2010

Wywołana do tablicy

Od tygodnia albo dwóch AIESEC – Bursa organizuje akcję promocyjną lokalnych na uniwersytetach, chcąc zachęcić i przyciągnąć uwagę jak największej ilości studentów. Końcowym etapem tej akcji było spotkanie, które odbyło się dziś. Jako jedna z nielicznych osób zostałam poproszona o udział jako gość specjalny, bo Yabanci. Oczywiście się zgodziłam, bo co tu dużo gadać Iza lubi takie imprezy.

Przed 13 pojawiłam się we wskazanym miejscu, a moim oczom ukazała się dość "przestronna aula" po brzegi wypełniona krzesłami… ładne mi spotkanie… toż to mega impreza. Miejsce też niczego sobie, bo jedna z sal konferencyjnych w parku, gdzie strażnik upomniał mnie, że nie można robić zdjęć (jeżeli ktoś pamięta).

Organizacja przedsięwzięcia wyglądała, muszę przyznać fachowo. Już przy wyjściu z metra stał mój Buddy w koszulce AIESEC i kierował wszystkich zainteresowanych do kolejnej osoby, która stała w zasięgu wzroku i ta osoba kierowała dalej. Czułam się trochę jak banan z ręki do ręki huśtających się na lianach małp (wiem, że porównanie straszne, ale tak właśnie było). I kiedy w końcu dotarłam pod drzwi, ostatnia osoba w koszulce powiedziała: So you are Isabel*… (A więc to Ty jesteś Isabel). Hmm, a więc to takie uczucie być sławną… Tak jam to…

Po wejściu na tę wspomnianą wielką aulę spotkałam M. vel Superę Ablę i WW. obie odstawione. O o! coś się święci.

- Ty też masz przemówienie?

- Jakie przemówienie? - zapytałam M.

- Ogólnie o Bursie i praktykach itd.

- Nie mam, bo nikt mnie o to nie poprosił – odpowiedziałam nie ukrywając radości, ze względu na wielkość sali i spory tłumek przed drzwiami. Ale moja radość nie trwała zbyt długo…

Po dwóch godzinach, co tu ukrywać, dość nudnych przemówień, które nawet rozumiałam mniej więcej, przyszedł czas na przerwę. A na przerwie A. i U. poprosili mnie na stronę i powiedzieli, że wyglądam jakbym też chciała wygłosić przemówienie. Rozejrzałam się po auli, nawet podczas przerwy było tam z 50 osób. Hell yay! Czy naprawdę tak wyglądam?!?!?! Aaa dobra, może i tak wyglądam.

Zaraz po przerwie dwoje konferansjerów poprosiło WW. A my z M. miałyśmy wyjść za chwilę. Miałam tylko jedną obawę, że Ci ludzie na scenie nie znając mojego imienia… Dlatego też, kiedy przyszła nasza kolej, zostałam poproszona na scenę jako… "Sara". Tego jeszcze nie było. Wyszłam na scenę i przedstawiłam się jako "Izabela".

O czym to ja mogłam mówić? Popłynęłam jak zwykle. Od tego kto ja jestem, i co tu robię, poprzez moje doświadczenia i motywacje, aż do silnego nacisku na zmotywowanie i zachęcenie do ruszenia się wszystkich znajdujących się na sali. Podczas przemówienia i omiatania wzrokiem całej sali zauważyłam uśmiechnięte twarze, a przede wszystkim uśmiechniętą twarz szefa jednej z firm lokalnych. To daje przyjemnego kopniaka. Oczywiście nie zapomniałam wspomnieć jak bardzo kocham turecką kuchnię, a w szczególności baklavę. Potem głos zabrała M. A na koniec poprosiłam wszystkich, żeby pomagali obcokrajowcom w próbach dogadania się z lokalsami, bo pomimo tego, że się uczymy i starami to często walka z góry skazana jest na przegraną.

Na koniec całego spotkania podszedł do mnie chłopaczek i powiedział, że chciał mi zadać pytanie, ale go nie zauważyłam. Ojej! Czy AIESEC jest dobrą organizacją do wyjazdu za granicę? Oczywiście, że tak, zwłaszcza z Turcji, załatwiają całą biurokrację i wiedzą jak to zrobić.

I tak zostałam wywołana pod tablicę, aby dać przemówienie przed około 300 osobami w języku angielskim bez przygotowania… I nie skłamię mówiąc, że czułam się jak ryba w wodzie… Czy to oznacza, że mogę zaliczyć się do grupy osób, wg M., skazanych na zajebistość? Nie wiem, ale sprawdzę na FB, bo FB prawdę Ci powie. 

6 komentarzy:

  1. rzadko kiedy mam okazję trfić na taki tekst. Tekst przepełniony samouwielbieniem w 100%. Gratuluje pewności siebie i zajebistości. Proponuję ufundowac sobie pomnik. Albo nawet dwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jestem pewna siebie dlatego piszę tego bloga podpisując się imieniem i nazwiskiem, a Ty potrafisz krytykować tylko jako Anonimowy... i w dodatku nie mając żadnych podstaw do krytyki, bo co tu krytykować? to że lubię wystąpienia publiczne, to że dobrze się czuję pracując w obcym języku, czy to że na prawdę jestem dumna z tego że tu jestem i że doświadczam czego doświadczam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie krytykuję tylko gratuluję zajebistości i pewnosci siebie a także proponuję ufundowanie sobie dwu pomników.
    I nazywam się Kruszyński. Michał Kruszyński.
    z Zamościa w woj. lubelskim.
    Dokładny adres jest Pani potrzebny do wyrażania opinii?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy ten Twój blog:)zazdroszę przygód!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No Ładnie Iza! A przede wszystkim nasze ogromne gratulacje !!! Podpisujemy się wszyscy pod tą "zajebistością". To mało powiedziane bo jesteś najlepsza.
    Buziaczki, pozdrawiamy gorąco: Cywki 3 + Fido :)

    OdpowiedzUsuń