Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

niedziela, 20 lutego 2011

Impreza w Bursie

Ogłaszam wszem i wobec, że otwieram serię pytań i odpowiedzi... Jeżeli coś kogoś nurtuje, albo przeczytał w gazecie albo usłyszał od mamy, taty, kolegi koleżanki, etc. na temat kultury tureckiej, zapraszam do zadawania pytań. Dziś będzie o imprezach w Bursie.


Postaram się na wszystkie rzeczowo odpowiedzieć. Moją wiedzę opieram na obserwacji jawnej i niejawnej oraz uczestniczącej i nieuczestniczącej, na rozmowach z przedstawicielami tej kultury oraz na źródłach pisanych.

Padło pytanie o imprezy w Turcji. Jak to wygląda w całej Turcji niestety nie wiem, ale jeżeli ograniczymy terytorium do samej Bursy, to na ten temat mogę coś już powiedzieć.

Więc jeżeli chodzi o Bursę, to sytuacja wygląda... kiepsko, żeby nie powiedzieć dramatycznie. Nie jestem typem Paris Hilton z imprezy na imprezę, ale nie widziałam i nie słyszałam o dobrej tureckiej dyskotece w Bursie. 

Przejdźmy do definicji dobrej dyskoteki...
Z pomocą przychodzi nam Wikipedia i Nonsensopedia i nie wiem gdzie jest więcej prawdy.

Dyskoteka - Z Wikipedii, wolnej encyklopedii

Dyskoteka - obiekt, miejsce, w którym odbywają się imprezy taneczne, połączone z grą dźwięku, świateł, dymu i obrazów.
Osobą prowadzącą dyskotekę jest DJ (czyt. didżej, skrót od Disc Jockey). Zajmuje się on zabawianiem publiczności oraz płynnym łączeniem następujących kolejno po sobie utworów tanecznych. Za pierwszą dyskotekę na świecie uznaje się założony w 1959 roku w niemieckim Akwizgranie "Scotch Club". Dyskoteki rozpowszechniły się w latach 70., zastępując zabawy taneczne lub tzw. potańcówki, gdzie funkcję DJ-a pełniła orkiestra lub zespół muzyczny grający na żywo. Najsłynniejszą dyskoteką było amerykańskie Studio 54.

Dyskoteka - Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Dyskoteka – miejsce, w którym zbiera się młodzież w celach towarzyskich. Na dyskotece DJ puszcza zajefajne i supernowe na extratopie kawałki techno, bądź dance (w zależności od tego, czy dyskoteka znajduje się w mieście, czy na wsi). Panuje obiegowa opinia, że dyskoteki na wsi kończą się niemal zawsze rozlewem krwi, co spowodowane jest wbrew pozorom, wysoką inteligencją uczestników. Czasami nawet najlepszym zaczyna brakować argumentów na temat: Czy ten kawałek był zbyt szybki?
Wysokiej klasy uczestnikami dyskoteki są ochraniarze. Chłopcy zawsze angażują się w pomocy rozwiązania problemu zebranym awanturnikom.
Uczestników dyskotek możemy pogrupować według inteligencji:

IQ < 70 – nie opuszczają żadnej dyskoteki;
IQ 70–80 – 3-4 dyskoteki w miesiącu;
IQ 80–90 – 1–2 dyskotek w miesiącu;
IQ 90–100 – jedna dyskoteka na dwa miesiące, czasami więcej;
IQ 100-120 – co najwyżej jedna dyskoteka na pół roku
IQ > 130 – nigdy, żadnych dyskotek.

Nikt nie wie czemu tak się dzieje, jednak jedynym nasuwającym się wnioskiem z tego, jest to, że osoby z powyżej 130 IQ nie zaznają orgii tłocząc się w polimerach.
A teraz praktyka...
Dyskoteki jako obiekty z muzyką w Bursie istnieją, a jakże... ale... nikt w nich nie tańczy (oprócz nikomu nieznanej grupy yabanci - obcokrajowców, w ostatnią sobotę). Pomieszczenie z reguły posiada podwyższenie dla DJ, ekran na którym wyświetlane są videoklipy albo coś innego, bar z alkoholami (głównie piwem Efes) i mnóstwo stolików, które zajmują miejsce na parkiecie tanecznym... Wokół stolików stoją ludzie i piją piwo, czasem coś zaśpiewają, jeżeli gra zespół na żywo i właśnie gra po turecku. 

Przed moimi urodzinami zamarzyło mi się, żeby pójść właśnie na dyskotekę. Zapytaliśmy naszego tubylca O, o to które miejsce poleca jako dyskotekę, taką gdzie można potańczyć i pobawić się na luzie przy światowej muzyce. Niestety okazało się, że nie ma takiego miejsca w Bursie.

Na samym początku AIESEC zorganizował stażystom wyjazd na imprezę do klubu Bademli People... pisałam o tym wyjeździe... Cóż... spędziełam 3 godziny na zewnątrz pijąc piwo i rozmawiając z kolegą M., jednym słowem ubawiłam się jak pies w pustej studni (oczywiście bez urazy dla kolegi, bo okazał się interesującym towarzyszem rozmowy, ale mi chodziło o imprezę). Dla nas obcokrajowców taka impreza to naprawdę męczarnia, bo ani potańczyć do tureckiego techno, ani porozmawiać, bo trzeba krzyczeć, a i tak się mało słyszy.

Trudno jest mi jednoznacznie zdiagnozować gdzie leży problem. Może to znów problem stosunku mężczyzn do kobiet. Bo tak naprawdę to o co chodzi w naszych dyskotekach? żeby przyszły dziewczyny i żeby potańczyły, a faceci się popatrzą i może sobie coś upatrzą. W Turcji bardzo dużo miejsc utrzymuje politykę nie wpuszczania samotnych facetów do klubów, po to aby sobie kogoś nie upatrzyli i nie rozkręcili rozróby. Z jednej strony to dobrze, bo zapobiega problemom. Z drugiej strony to prowadzi do pewnego rodzaju patologii towarzyskiej. Osoby, które i tak są w pewien sposób wykluczone, bo są singlami, zostają jeszcze bardziej odepchnięte.

Taki facet szuka jakiejkolwiek panny, żeby była jego "biletem" do lepszego i kolorowego świata. A jak będzie chciał poderwać inną na miejscu to i tak to zrobi.

Druga sprawa to taniec... Znacie to powiedzenie? "Work like you don't need money, love like you've never been hurt, and dance like nobody's watching" (pracuj jakbyś nie potrzebował pieniędzy, kochaj jakbyś nigdy nie był zraniony i tańcz jakby nikt nie patrzył) To jest niemożliwe do wykonania w Turcji, bo tu wszyscy patrzą, a w szczególności męźczyźni na kobiety. I wszystko może być oznaką zainteresowania.

Pamiętam jak w liceum chodziłam na dyskoteki do Megido (kto był ten wie, co tam się działo). I odkąd muzyka była na parkiecie (ok 9 wieczorem) do zamknięcia (ok 3-4 nad ranem) nie schodziłyśmy z koleżanką z parkietu, chyba że po kolejnego RedBull'a. A wokół nas zmieniali się faceci, ale nie o to chodziło, żeby poderwać faceta (kto przy zdrowych zmysłach spotykał się z facetami z Megido?), chodziło o to żeby się dobrze zabawić i "potańczyć jakby nikt nie patrzył".

Tutaj taniec to ruchy ramion jak przy tańcach latino, pstrykanie palcami i przestępowanie z nogi na nogę w rytm muzyki. Sztywno? (chciałam znaleźć filmik obrazujący to, ale niestety nie udało mi się jeszcze).

Wczoraj moi znajomi wybrali się na kolejny test imprezowni w Bursie, rezultat?
- kolejna taka sama "dyskoteka"
- nikt nie tańczył - oprócz nich
- wszyscy byli oburzeni sposobem w jaki tańczą
- wszystkie Turczynki były zazdrosne, bo faceci patrzyli jak Europejki się ruszają, a te potrafią coś więcej...
- DJ zakochał się w naszej "grupie yabanci", bo w końcu ktoś tańczył do jego muzyki

Myślę, że sytuacja może wyglądać lepiej albo inaczej w Stambule, albo na południu w miejscowościach turystycznych, Antalya, Bodrum, tam przemysł turystyczny zrobił swoje i za turystami z zachodu przyszły też ich zwyczaje.

Póki co mieszkam w Bursie i zdecydowanie wolę wyjść na kawę albo lunch, aby w spokoju porozmawiać i podelektować się chwilą w przyjemnym miejscu. To tylko moja prywatna opinia jaką sobie wyrobiłam przez pół roku mieszkania w Bursie. Jeżeli ktoś zna jakieś interesuące miejsce na imprezę to proszę o podpowiedź z chęcią sprawdzę i przetestuję na własnej skórze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz