Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

wtorek, 15 lutego 2011

Strajk głodowy

Zawiodłam się... pierwszy raz zawiodłam się na tureckiej kuchni. Do tej pory było dobrze, czasem nawet lepiej, ale jutro ogłoszę strajk głodowy.


W zeszłym tygodniu dostaliśmy na obiad w pracy: zupę, makaron świderki z kropelką keczupu i niezidentyfikowaną potrawę. Potrawa składała się z ziemniaków, kalafiora na słono i marchewki na słodko, jakby gotowane, jakby smarzone, a wszystko razem zimne... Przecież tego nie dało się jeść!!! I jeszcze zero deseru na pocieszenie, tylko dwie łychy yogurtu. Podziubałam i poszłam głodna do biura.

Jakby tego było mało, dziś było dokładnie to samo. Na szczęście przed godziną lunchu G poinformowała mnie o tym i w kilka osób zamówiliśmy coś na wynos, a dokładnie szaszłyki z piersi kurczaka i sałatki. Przynajmniej tyle.

Ja rozumiem, że to jest lunch dla pracowników, a nie restauracja. Ja rozumiem, że się tnie koszty na wszystkim, bo takie same historie o okropnym jedzeniu słyszę od innych. Ale jak można coś takiego ugotować i podać w państwie gdzie gotowanie jest sztuką, a jedzenie to prawdziwa rozkosz?

Poza tym to pozostawiło we mnie długotrwałą traumę, codziennie sprawdzam co będzie kolejnego dnia, żeby nie być niemile zaskoczoną, ale i tak każdego dnia boję się iść na lunch... Niedługo słodka marchewka będzie mnie gonić w koszmarach nocnych, podczas gdy drogę zastąpi mi kalafior z ziemniakiem.

Nie, nie i jeszcze raz nie!!! Nie zgadzam się na to i ogłoszę strajk głodowy. Już nauczyłam wszystkich, że kompot pije się z kubka, a nie łyżką zupną, że nie je się ziemniaków, ryżu i chleba do jednego posiłku, chybaże naszym celem jest zobaczyć odbicie szafy trzydrzwiowej w lustrze. I teraz jak będzie trzeba to nauczę ich jak się prowadzi strajk głodowy.

Boję się tylko jednego... Mój szef opowiadał mi jaką to on ma silną wolę. W zasadzie to on nie pali, bo nie chce i to jest jego silna wola, ale jak przyjdzie H - nasz firmowy Marokańczyk i mu zaproponuje papierosa, to on ma wtedy słabszą chwilę i idzie zapalić. Natomiast moja koleżanka jest na diecie, ale jak zobaczyła dobry deser do lunchu to zrobiła sobie przerwę w diecie. I tak sobie myślę, że jeżeli wszyscy mają taką silną wolę... to na kolejny lunch pójdą szybciej niż zgłodnieją, a mnie nie zauważą nawet gdybym była "wolnością wiodącą lud na barykady"...

'Wolność wiodąca lud na barykady' - Eugène Delacroix

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz