Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

niedziela, 19 września 2010

Rozgadana niedziela

Niedziela upłynęła pod znakiem błogiego lenistwa. Niektórzy poszli grać w kosza, a inni (ja i L.) zostali, żeby dokończyć urządzanie. 

Potem udałyśmy się na moje pierwsze zakupy w markecie... Znacie to uczucie, kiedy stoisz z produktem w ręku na środku sklepu i wszyscy się na Ciebie gapią, bo to wygląda jak modlitwa do ryżu, mleka albo pół kilograma sera... Na szczęście ludzkość wynalazła piktogramy i przeźroczyste plastikowe opakowania, Hay Allah !!!

Cóż takiego Iza mogła kupić:
- ekmek - chleb
- tereyağ (tereje) - masło
- süt (sut - trochę jak niemieckie u umplaut) - mleko
- kaşar peynir (kaszar pejnir) - ser żółty (bardzo dobry !!!)
- üzün (uzun - znów z niemiecka) - winogrona, kiść za niecałe dwa złote (te białe bez pestek - mniam)
- domates - pomidory
- şeftali (szeftali) - brzoskwinie
a teraz już z górki
- petit beurre - herbatniki
- nutella - przecież muszę mieć coś na osłodę
- nestle nesquik - słaby wybór płatków i cini minis yok (nie ma cini minis)

Popołudnie upłynęło na przemiłej dyskusji o różnicach, religiach, kulturach, polityce, obyczajach, itd. Paradoksalnie poruszyliśmy wszystkie drażliwe kwestie, których normalnie unika się jak diabeł święconej wody, jeżeli nie chce się doprowadzić do konfliktu. Okazało się też, że dość dobrze potrafimy oddzielić prawdę od stereotypu o poszczególnych kulturach.

Ostatnim punktem wieczoru było wspólne wyjście na pożegnalne spotkanie z wyjeżdżającą jutro Polką Z. W pubie spróbowałam swoich sił w komunikacji i jednym tchem rzuciłam do kelnera:
- Bir tane bira lütfen! - bir - jeden, tane - sztuka, bira - napój Bogów, lütfen - proszę
Zrozumiał !!! i nawet przyniósł co trzeba !!! Harika !!! to działa !!!
Z. z kilkoma innymi dziewczynami, które wyjeżdżają niedługo z Bursy, bo kończą praktyki, opowiedziała jak jej tu było i czego należy spróbować i za czym będzie tęsknić. Wieczór zaliczam do udanym.
Rozochocona i pewna siebie podeszłam do baru, aby zapłacić, a tu usłyszałam
- Beş lirası - 5 lirów - co oni do tego piwa dodają, że ja rozumiem co do mnie mówią...

I tak mija drugi turecki dzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz