Blog dostępny również pod adresem izabelaszmit.wordpress.com
(dostęp do serwisu blogspot został częściowo utrudniony w Turcji)

poniedziałek, 20 września 2010

Spacerkiem po Bursie

Bursa Kent Meydanı z widokiem na góry
Poniedziałek zaczął się dość leniwie. I tak od jednej czynności do drugiej... z domu wyszłam dopiero po drugim śpiewaniu muezina. Czyli o której? Po 12 a nawet bliżej 1 popołudniu. W naszej pięknej Polsze czas liczy się na pianie kura, a tu na śpiew muezina...


Bursa Kent Meydanı z widokiem na góry
Cel na dziś: Trafić do dwóch centrów handlowych Kent Meydanı i Zafer Plaza, a na koniec do domu... Wcale nie przesadzam. Powrót do domu albo do hotelu w Turcji wcale nie musi być taki prosty. Dlaczego?
- uliczki zazwyczaj są bardzo ciasne i wszystkie są takie same
- budynki zazwyczaj są takie same
- nazwy ulic nic nie mówią, tylko mylą, tak samo jak nazwy sklepów

Zanim wyszłam dokładnie prześledziłam google maps i nauczyłam się nazw ulic w okolicach których mieszkam:
- Altıparmak Cadde - ulica sześciu palców
- Değirmen Sokak - uliczka młyńska
i poszłam.

Pierwsza różnica jaka rzuciła mi się w oczy to to, że tutaj życie toczy się od otwarcia sklepów do .... Przed otwarciem sklepów po ulicach włóczą się bezdomne (a może domne) koty. Malutkie sklepiki są wszędzie i odkąd tylko się otwarzą to pełne są klientów, ekspedientów, znajomych, którzy przyszli tak po prostu. Jeżeli aktualnie nie ma klientów to można oprzeć się o futrynę i przyglądać ludziom, którzy gdzieś idą, albo można usiąść na specjalnym krzesełku na takie chwile przygotowanym. Takie krzesełko to na prawdę inwestycja może być rozkładane wtedy nawet można się zdrzemnąć... 

Drugi malutki problem to to, że nikt albo prawie nikt nie mówi po angielsku. Co z drugiej strony daje mi uczucie, że ja muszę pracować umysłem cały czas. Słuchać wszystkiego, bo być może to wołanie to właśnie do mnie.

W trakcie mojej wyprawy zgłodniałam. Na szczęście centra handlowe wyglądają tak samo. Kent Meydanı nie różni się niczym. Sklepy, sklepy, sklepy, a na najwyższych dwóch poziomach kino, bary i restauracje; McDonald's, KFC, Burger King (u nas już zapomniany) i lokalne kebab bary. Jako miłośniczka lokalnej kuchni oczywiście wybrałam jakąś lokalną sieciówkę. Za ladą starszy i bardzo pyzaty pan, który oczywiście po angielsku mówi tylko "NO" i młodszy, który potrafił przynajmniej mnie zrozumieć i powiedzieć "Please, sit down". Zamówiłam kebab, fryteczki i oczywiście Ayran. Czym jest Ayran? Ayran (czyt. ajran) jest regionalnym przysmakiem, wydaje mi się, że regionalnym w sensie bliski wschód. Co do składu to mieszanka jogurtu i kefiru, w rezultacie mamy słony napój o konsystencji trochę gęstszej niż mleko. Wspaniale gasi pragnienie, w szczególności w połączeniu z ostrą potrawą mięsną. Można go kupić wszędzie nawet na ulicznych stoiskach z zimną wodą, w sklepach tak jak nasze jogurty. 

Ciekawostka !!! Jogurt jako słowo i produkt pochodzi z Turcji - Yoğurt - teraz, ya-urt - kiedyś (kwaśne mleko).

Szalona reporterka
W drodze powrotnej czas na kolejną przygodę. Postanowiłam skorzystać ze sprawdzonego sposobu uczenia się języków obcych i zapisywać wszystkie nowe słówka w notesiku, a następnie w domu je tłumaczyć i powtarzać. Do tego celu potrzeba notesika i długopisika. Znalazłam sklep, który wyglądał trochę lepiej niż wszystkie inne. Przeszukałam stoisko z notesami i zeszytami, nie znajdując bir şey yok (nic) poniżej 10 TL. Hay Allah! żeby za notes wielkości A5 płacić 20 PLN! Trzeba zapyta! Kiedy zaczęłam mówić do pewnej bayan - pani, ona po prostu odwróciła się i zaczęła wołać, kogoś kto mówi po angielsku, to taki standard tutaj. Przybiegł bay - pan, który po angielsku potrafił powiedzieć, że on nie zna angielskiego... Czemu mnie to nie dziwi... Poddałam się i poszłam do kasy. A tam... notesy mniej designerskie od tego, który trzymam w dłoni za jedyne 1,5 TL - 3 PLN. Z uśmiechem oddałam bay drogi notes i dumna pokazałam mu cenę. Posmutniał biedak, ale wytłumaczył kasjerce, że ma mnie policzyć. Rachunek wyniósł 3,30 TL. Ja dałam 10 TL w banknocie, a kasjerka wydała mi do 5. Zaraz, Zaraz! Jeszcze raz! Rachunek wyniósł 3,30 TL. Ja dałam 10 TL w banknocie, a kasjerka wydała mi do 5. Hola! Hola! Mościa Panno! Trzymając dłoń wypełnioną monetami ciągle w górze, żeby nie było podejrzeń, zakrzyknęłam: Beş daha! - jeszcze pięć. Bayan była mocno zdziwiona, ale bez żadnego problemu położyła mi na dłoni banknot 5 TL.

Wróciłam do domu i zmotywowana wydarzeniami dnia, zaczęłam uzupełniać notesik słówkami, które znam i których powinnam się nauczyć w najbliższym czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz